Strona archiwalna
Zabić drozda, reż. Robert Mulligan
8/11/19

Gregory Peck: przypadkowy bohater

Piątek na AFF. Spotkania, koncerty, konkursy, czyli zaczynamy weekend! Sobota na AFF: spotkanie z Simonem Peggiem i impreza urodzinowa

Bohaterem tegorocznej retrospektywy jest legenda klasycznego Hollywood — aktor, który wcielał się zwykle w role bohaterów, którzy „robili, co należy”. Legendarny Atticus Finch z Zabić drozda, reporter Joe Bradley z Rzymskich wakacji i dziennikarz z Dżentelmeńskiej umowy — Panie i Panowie, oto Gregory Peck. Sylwetkę aktora przygotował dla Filmweb.pl Damian Wiśniowski.

Widzowie przywykli traktować go jako uosobienie wszelkich cnót – moralny ideał przez kaprys losu wrzucony w dekadencki świat hollywoodzkiego próżniactwa. On z kolei, w chwilach bezwzględnej szczerości, zrzucał płaszcz świeckiego świętego, opowiadając o kłopotach małżeńskich, zaniedbywaniu dzieci oraz uzależnieniu od alkoholu. Zbliżający się American Film Festival to doskonała okazja, by spytać za Lelandem Haywardem: Kim, do diabła, jest Gregory Peck?

Hayward, w latach 40. najpotężniejszy z agentów hollywoodzkich, wykrzyczał te słowa w reakcji na nagły wybuch zainteresowania nikomu dotąd nieznanym aktorem z Broadwayu, którego nazwisko figurowało na długiej liście jego klientów. Był rok 1942. Ameryka przystąpiła do wojny, a że największe gwiazdy Fabryki Snów nie uciekały przed mundurem (na front wyruszyli m.in.  James Stewart,  Clark Gable,  Henry Fonda,  Tyrone Power czy  Douglas Fairbanks jr.). zdesperowani szefowie wytwórni nakazali poszukiwaczom talentów wyłapywanie każdego, kto charakteryzował się nienagannym wyglądem i miał choć mgliste pojęcie o grze aktorskiej. I cóż,  Peck wyglądał jak amant. Zaś z racji trwałej kontuzji pleców, której nabawił się w czasie zajęć w nowojorskiej szkole Neighborhood Playhouse, był zwolniony ze służby wojskowej. 

To nie była pierwsza próba sforsowania bram Hollywood. David O. Selznick uważał, że brakowało mu warunków, by zostać aktorem filmowym (dyskwalifikowało go m.in. jedno ucho większe od drugiego). To doświadczenie zniechęciło go na pewien czas do podejmowania kolejnych prób; zadowalał się grą w teatrze. W końcu dał się namówić na rozmowę z wszechwładnym Louisem B. Mayerem, natychmiast odrzucając propozycję siedmioletniego kontraktu i tym samym przyprawiając szefa Metro-Goldwyn-Meyer o płacz (podobno była to stała zagrywka w repertuarze magnata, stosowana wobec osób odrzucających jego "hojne" oferty). Na dużym ekranie zadebiutował dopiero w filmie  "Dni chwały" (1944)  Jacques'a Tourniera, gdzie zagrał rosyjskiego partyzanta. Występ okazał się niewypałem, głównie z uwagi na komiczny amerykański akcent. Ale już kolejna rola w  "Kluczach królestwa" (1944, reż.  John M. Stahl) przyniosła aktorowi nominację do Oscara. Na hollywoodzkim firmamencie rozbłysła nowa gwiazda. 


Cały tekst można przeczytać tutaj.

Na American Film Festival wciąż można obejrzeć filmy z udziałem Gregory'ego Pecka. Wszystkie seanse zapowiadają wnukowie aktora, Chris i Harper Peck.


przyjaciele festiwalu